Nie podobała mi się dzika radość moich kolegów/koleżanek lemingów na wieść o wyniku posiedzenia Rady Europejskiej w ubiegły czwartek. Owszem, sam uważałem, że pomysł z kandydaturą Jacka Saryusza-Wolskiego był niedorzeczny; owszem, uważałem, że nie ma sensu wojować z Tuskiem jako kandydatem. Ale to, co ukazało się moim oczom, tego dnia, kiedy premier Beata Szydło doznała w Brukseli upokorzenia, to było jak radość kiboli fetujących zwycięstwo swojej drużyny.
↧